Zamarzyło mi się coś słodkiego. Tak konkretnie słodkiego, a nie byle czego. A w domu, o dziwo, pustki. To sobie zrobiłam chałwę. Przyznacie, ze to konkret?:) Pyszny konkret. Wiem, że to skandaliczne zachowanie, ale pożarłam wszystko co zjadłam. Trudno. Umrę szczęśliwsza.
150 g sezamu
miód płynny - ok 3 łyżek
ziarnka wanilii
Sezam delikatnie złocimy w piekarniku - ma się zrumienić, ale trzeba uważać, żeby nie przypalić. Ja to robiłam w temp 180 stopni, kilka minut, mieszając co jakiś czas.
Następnie ostudzić i mielić aż się zacznie zamieniać w prawie gładka masę, powoli dodawać po łyżeczce miodu, ew. wanilię (bądź inne dodatki). Powstanie z tego taka plastyczna masa, z której można ulepić batonika. Ostudzić w lodówce i rozkoszować się jej słodyczą.
Kurcze mi nigdy taka nie wychodzi:) Ale to dlatego, że sezam z reguły przypalę...Chyba na fali Twojego przepisu spróbuję zrobić:)
OdpowiedzUsuńciekawy pomysł :) chyba się skuszę i wypróbuję, ale pewnie nie będę miała cierpliwości do mojego piekarnika i sezam przypiekę na patelni teflonowej :)
OdpowiedzUsuńfajna inspiracja! dziękuję i pozdrawiam :)
Olinka - Smakowy Raj
Daria, bo z nim trzeba krótko;)
OdpowiedzUsuńSmakowy Raj - pewnie, że na patelni tez można:)